punkt zero
Prace przebiegały łatwo. Na punkcie zero miało sie w tym roku zakończyć. SYmbolicznie pierwszy ruch należy do męża stanu :) Mój mężulek w roli głównej.
Dalej już szło bardzo szybko i bez problemowo. Panowie się uwinęli w dwa dni.
Koparka nasypała piach zagęszczony, a my tylko na brzegi podsypalismy. Także kosmetyczne poprawki.
Szczota i jazda z Dysperbitem...
No i po zalaniu betonem pozostało odczekać miesiąc i sie opalać :)
Na tym miał byc koniec,ale...okazało się, że mamy wiecej sił niż ktokowliek mógł by przewidzieć to....jak w filmie s.f. opętało nas wszechwładne poczucie nadludzkiej mocy. Jutro wrzucę zdjecia z tego co sie działo przez ostatnie 2 tygodnie - szał. A narazie konec tej krótkiej fotorelacji. Bardzo przepraszam za ograniczoną liczbę komentarzy do zdjęć.